Słownik kaligrafa: FRAGMENTOLOGIA

Wyobraź sobie, że starasz się jednocześnie ułożyć setki, tysiące kompletów puzzli wymieszanych ze sobą i porozrzucanych po całym świecie. Właśnie tak wygląda praca fragmentologa.

Fragmentologia to dziedzina nauk z obszary źródłoznawstwa, czyli nauk pomocniczych historii, zajmująca się badaniem fragmentów ksiąg, które nie dotrwały do naszych czasów w całości. Wszyscy wiemy o bardzo wysokich cenach pergaminu i papieru w wiekach średnich. Twórcy ksiąg byli prawdziwymi mistrzami recyklingu. Kiedy uznawano, że dany manuskrypt utracił swoją wartość użytkową (tekst został zniszczony lub się zdezaktualizował) jego fragmenty bardzo często wykorzystywano do oprawy kodeksów bądź druków (paski wzmacniające składki, wyklejki i karty ochronne, makulatura wzmacniająca oprawę czy karty pergaminowe same stanowiące oprawę).

By Yale Law Library from New Haven, CT, USA – RB Y32 Hvi +1500-2, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=10410127

Tego rodzaju średniowieczne elementy można znaleźć jeszcze w oprawach osiemnastowiecznych, a w przypadku druków wczesnonowożytnych pojawiają się statystycznie w jednej oprawie na pięć. Używano ich również do bardziej nietypowych celów, jak produkcja butów czy przechowywanie masła.

Bywa, że w rozklejonej oprawie dawnego manuskryptu badacze dostrzegają tyci fragment jakiegoś zaginionego dzieła i na jego podstawie usiłują wywnioskować skąd pochodzi dana karta. Praktyka zabrania niszczenia manuskryptów, więc do niedawna nie pozostawało im nic innego jak czekać aż czas odsłoni większy kawałek danego fragmentu. Nowoczesne technologie pozwalają na prześwietlenie zabytków piśmiennictwa, dzięki czemu możliwe jest odczytanie fragmentu bez konieczności wydobywania go z miejsca, w które został wklejony.

Jest jeszcze druga kategoria fragmentów. To te, które powstały chyba wyłącznie z powodu chciwości ludzkiej, wycinane z kodeksów przez kolekcjonerów i antykwariuszy. Początkowo za najcenniejsze uważano same iluminacje czy iluminowane inicjały. W XX wieku bez obciachu zaczęto dzielić całe kodeksy i sprzedawać pojedyncze karty, niekiedy tłumacząc ten proceder popularyzacją wiedzy (serio!). Najlepiej tego typu fragmenty sprzedawały się na rynku amerykańskim, stąd ogromna ilość materiału znajduje się dziś w bibliotekach na terenie Stanów Zjednoczonych. Najbardziej znaną postacią związaną z taką działalnością był Otto Ege, kolekcjoner, który podzielił na osobne karty pięćdziesiąt rękopisów pochodzących z własnych zbiorów i stworzył z nich zestawy (tzw. portfolia) z przeznaczeniem na sprzedaż. Z jego działalnością związanych jest około 10% fragmentów w kolekcjach znajdujących się na terenie Stanów Zjednoczonych (przygotowane przez niego zestawy dotarły też do Kanady).

W ostatnich latach zaczęto nieco bardziej zwracać uwagę na te okruchy tradycji piśmienniczej, zawierające niejednokrotnie prawdziwe skarby. Dawniej badania nad fragmentami odbywały się w ramach takich dziedzin jak paleografia, liturgika, muzykologia, historia sztuki czy badania nad najdawniejszą literaturą w językach wernakularnych (czyli najogólniej mówiąc dialektach niestandardowych). Bo choć zainteresowanie fragmentami rękopiśmiennymi ma długą, sięgającą szesnastego wieku, historię tak naprawdę dopiero od niedawna rękopiśmiennicy zaczynają coraz powszechniej widzieć potrzebę wyodrębnienia tej dziedziny badań spośród nauk skupiających się wokół dawnej książki. Co ciekawe termin „fragmentologia”, który po raz pierwszy pojawił się w literaturze przedmiotu już w 1985 r., miał na początku znaczenie negatywne. Z czasem dziedzina ta zaczęła być postrzegana jako nie mniej ważna niż pozostałe nauki pomocnicze. Kolejnym etapem konsolidowania się tego obszaru badań i skupiającego się wokół niego środowiska jest ukazanie się w grudniu 2018 r. pierwszego numeru czasopisma „Fragmentology”, wydawanego w ramach projektu Fragmentarium, finansowanego przez Szwajcarską Narodową Fundację na Rzecz Nauki.

Badania nad fragmentami są niezwykle użyteczne na polach takich jak oprawoznawstwo, historia kolekcjonerstwa czy badanie okoliczności, w jakich książki ulegały zniszczeniu. Poszerzają one perspektywę widzenia fragmentów jedynie jako elementów rękopisów, z których pochodzą, na fragmenty jako części nowej całości, w kontekście, w jakim się wtórnie znalazły.

W większości krajów zachodnich kolekcje rękopiśmienne zostały już opracowane i skatalogowane w wysokim stopniu. Naturalnym kierunkiem wydaje się teraz włączenie do obiegu naukowego ogromnych zbiorów fragmentów, dotychczas opracowanych w niewielkim procencie. Prowadzenie badań i tworzenie baz fragmentów jest obecnie możliwe w zupełnie nowej skali dzięki możliwościom, jakie stwarza dygitalizacja, dostępność elektronicznych narzędzi ułatwiających badanie tekstów i umożliwiających analizę pisma czy układu strony oraz powstawanie ogromnych szczegółowych elektronicznych baz danych, które otwierają drogę do międzynarodowej współpracy.

Dotychczas tworzono odrębne katalogi fragmentów lokalnych kolekcji i lokalne bazy danych. Są to m. in. Fragmenta Membranea (Finlandiia), Fragmenta Latina Hauniensia (Dania) czy kolekcja fragmentów University College London (UK). Włączano również opisy fragmentów do katalogów rękopisów i inkunabułów. Dane gromadzone były według różnych standardów, a rozproszenie informacji stanowiło kluczowe utrudnienie w poszukiwaniu związków pomiędzy fragmentami wchodzącymi w skład różnych kolekcji. Dostępne dziś narzędzia mogą pozwolić na wypracowanie wspólnej metodologii badań i gromadzenie dużych zbiorów danych w jednym miejscu, a w przyszłości stanowić punkt wyjścia dla zautomatyzowania procesu łączenia fragmentów. Wyobrażasz sobie system, który poukłada wszystkie te pogubione puzzle w piękne, opasłe manuskrypty? Chciałabym doczekać tego momentu. Gdyby jeszcze dało się zawsze sprawdzić, gdzie poszczególne fragmenty wylądowały! To byłyby historie!

Inicjatywą tego typu o największym rozmachu, która może pozwolić na operowanie dużym zbiorem danych, jest działający od 2015 r. projekt Fragmentarium (Digital Research Laboratory for Medieval Manuscript Fragments) z siedzibą w szwajcarskim Fryburgu. Jest on platformą gromadzącą zarówno bibliotekarzy, jak i badaczy i odpowiada na potrzeby obu tych grup. Powstająca baza danych oparta została na wysokiej jakości kopiach cyfrowych – umożliwia gromadzenie obrazów online i prezentowanie zarówno aktualnego stanu źródła, jak i dowolnej ilości rekonstrukcji wirtualnych.

Zastanawiasz się pewnie, czy i u nas zainteresowanie fragmentami wzrosło w ostatnim czasie. Okazuje się, że tak! Uniwersytet Wrocławski realizuje projekt Manuscripta.pl, w ramach którego następuje rejestracja fragmentów rękopisów średniowiecznych w polskich zbiorach. Nasz mały fragment tej fascynującej historii.

Pisząc ten artykuł korzystałam z:

Paulina Pludra-Żuk, Czy potrzebna nam fragmentologia? Na marginesie pierwszego numeru pisma „Fragmentology”

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments