Dziś wybierzemy się trochę na północ. I wschód. Do Rosji. A dokładniej – do Nowogrodu Wielkiego. Gdyby nie to, że 5 lat spędziłam na filologii rosyjskiej nie wiedziałabym o nim pewnie nic. Albo bardzo niewiele. Jakoś tak nasz program edukacji i historia w szkołach nie skupiają się na przegranych. A szkoda. Moglibyśmy wiele się nauczyć.
Ok, do rzeczy. Wędrując palcem po mapie pomiędzy Moskwą a Petersburgiem trafiamy na Nowogród Wielki. Nazwa ładna, dostojna taka, ale poza tym nic konkretnego nie przychodzi nam do głowy, nie? No może Aleksander Newski. No. Może….
Zazwyczaj jednak nic. A to wielka strata. Bo Nowogród Wielki naprawdę zasłużył na swoją nazwę.
Jak to na północnej słowiańszczyźnie wszystko zaczęło się oczywiście od Waregów, którzy na tamtych terenach założyli w IX wieku pierwszą osadę handlową – Holmgård. Pełniła ona główną rolę na początkowym odcinku szlaku „od Waregów do Greków”, czyli szlaku handlowym łączącym we wczesnym średniowieczu Skandynawię z Konstantynopolem i Bliskim Wschodem za pośrednictwem sieci rzek.
Według latopisu, czyli kroniki mnicha Nestora, który w swym dziele „Powieść lat minionych” opisał dzieje Rusi w XI i XII wieku, Nowogród został zbudowany przez słowiańskie plemię Słowienów. Według opinii Nestora zagrożenie ze strony Waregów skłoniło mieszkańców do oddania się pod opiekę kniazia Ruryka, który uczynił miasto stolicą w 862 r. Moment ten jest uważany za początek historii Rusi. W kolejnych wiekach Nowogród był uzależniony a to od Wielkiego Księstwa Kijowskiego, a to Wielkiego Księstwa Włodzimierskiego. Oparł się jednak najazdowi Batu-chana, ale mimo to musiał uznać zwierzchność Mongołów i opłacać swoje bezpieczeństwo. Doczekał się jednak wspaniałego władcy. W 1236 roku księciem Nowogrodu został wybrany Aleksander Newski z rodu Rurykowiczów (od niego pochodzi też moskiewska dynastia Rurykowiczów, której założycielem był jego syn – Daniel). Wsławił się sprawną polityką i niezłomnością w walkach z Zakonem Kawalerów Mieczowych i Szwecją. Szwedów pokonał w 1240 roku w bitwie nad Newą, skąd i jego przydomek. W 1242 roku na zamarzniętym jeziorze Pejpus zwyciężył wojska inflanckiej gałęzi zakonu krzyżackiego i zdobył Psków, co zapobiegło ekspansji Krzyżaków na ziemie ruskie. Następnie pokonał najeżdżające Nowogród wojska litewskie. Był doskonałym dyplomatą – zawierał z Tatarami okresowe porozumienia i umiejętnie lawirował miedzy nieprzyjacielskimi sąsiadami. W XIV i XV wieku Republika Nowogrodzka pozostawała nawet w stosunku lennym wobec Korony Królestwa Polskiego, a wojska nowogrodzkie brały udział w bitwie pod Grunwaldem po stronie polskiej.
Można powiedzieć: No dobrze, historia, jak każda inna w tamtych czasach. Ale nie. Nowogród był wyjątkowy. Wykształciła się tam już wtedy specyficzna forma demokracji. Dużo o niej dowiadujemy się dzięki odkryciom zapisków prowadzonych na korze brzozowej – czyli brzozowych gramotach. Pierwsza z nich była odnaleziona w 1951 roku, choć już wcześniej wiedziano o ich istnieniu z różnych dokumentów. Ale nie było znalezisk, które potwierdzałyby ich słuszność. Pierwsze zapiski na korze brzozowej odkryto właśnie w Nowogrodzie Wielkim. Odnaleziona gramota zawierała wykaz powinności na korzyść niejakiego Fomy. Tekst został wyskrobany na korze bez użycia atramentu i pozostawał czytelny. Na cześć znaleziska ustanowiony został Dzień Dokumentu Na Brzozowej Korze – 26 lipca. Jak dotąd odnaleziono ich ponad tysiąc.
Gramoty to temat na osobny artykuł (dopisuję do listy oczekujących na napisanie). Dla nas ważne jest to, jak dużą wiedzę o ówczesnym Nowogrodzie nam przekazują. Co znaczące, w tamtych czasach do pisania tekstów o dużym znaczeniu używano pergaminu, zatem kora brzozowa wykorzystywana była do różnego rodzaju tekstów użytkowych, dotyczących życia codziennego, pracy i nauki. Na korze brzozowej sporządzano także brudnopisy ważnych tekstów. W związku z tym stają się one encyklopedią życia zwykłych obywateli Republiki Nowogrodzkiej. I dowiadujemy się z nich niesamowitych rzeczy.
Gramoty co do zasady są tekstami lakonicznymi. Dotyczą bardzo wielu kwestii. Możemy wśród nich znaleźć: listy w sprawach długów, handlowe, dotyczące prowadzenia domu, spisy dłużników, prośby chłopów skierowane do feudałów, brudnopisy oficjalnych dokumentów (testamenty, pokwitowania, akta kupna, protokoły z posiedzeń sądowych, teksty związane z cerkwią i religią (modlitwy, listy zmarłych, zamówienia na ikony, przypowieści, pouczenia, zaklęcia, notatki szkolne i teksty literackie.
Są tam również wprawki kaligraficzne i różnego rodzaju słodkie bazgroły małych dzieci, które nie mogły się skupić na ćwiczeniu literek. Naprawdę, nic się nie zmieniło od tamtych czasów.
No dobrze a teraz do merium. Gramoty nowogrodzkie dowodzą niepodważalnie, że Republika Nowogrodzka stanowiła społeczny ewenement tamtych czasów (kto wie, może to jeszcze spadek po czasach wikińskich…?). Poza standardowymi kwestiami, które zostały wyjaśnione dzięki informacjom zawartym w tekstach gramot, takimi jak rekonstrukcja genealogii rodów, opisów miasta, nazw geograficznych, stosunków politycznych, opisu gospodarki, historii cerkwi i liturgii, gramoty opisują zjawiska społeczne, o których trudno szukać informacji w oficjalnych dokumentach.
Są one potwierdzeniem tezy o wysokim procencie ludzi piśmiennych wśród mieszkańców Republiki. Co więcej, zarówno mężczyźni jak i kobiety z niższych warstw społecznych od dzieciństwa uczyli się czytać i pisać. Listy pisali sami i pisali je często, jednak istniała również profesja skryby, pełniącego jednocześnie funkcję gońca. Rodzinna korespondencja mieszkańców Nowogrodu Wielkiego świadczy o wysokiej pozycji kobiety, która mogła wysyłać mężowi polecenia i samodzielnie zarządzać finansami. Dokumenty są źródłem informacji na temat odżywiania, ubioru, stosunków międzyludzkich, gościnności. Znajdują się wśród nich również zwyczajne bazgroły i rysunki. Dla koneserów znajdą się również teksty pisane pieprznym językiem. Wszystko, czego dusza badacza może zapragnąć.
Najniezwyklejsze jest to, że po tej kulturze nie został ani ślad. Wszyscy mieszkańcy Nowogrodu zostali wycięci w pień. Cały etnos został starty z powierzchni ziemi. Jak do tego doszło?
Pamiętacie Iwana IV Groźnego? Oto główny rozdający karty w tym okresie na tamtych terenach (u nas w tym czasie panował Zygmunt II August). Około 1570 roku pogrążył się już kompletnie w krwawej paranoi. Dzieło jego chorego umysłu – czyli oprycznina (formacja do złudzenia przypominająca leninowską Czekę, czy stalinowską NKWD, państwo terroru w państwie terroru), pustoszyła miejsca, które car uznał za spiskujące przeciwko niemu. A w tropieniu spisków przeciwko sobie nie miał sobie równych.
Dość szybko zaczął podejrzewać Nowogród Wielki, daleki od idei samodzierżawia – której Iwan był symbolem, o spisek (oczywiście – z Polakami). W styczniu 1570 roku oddziały opryczników pod wodzą cara ruszyły dokonać ostatecznej rozprawy z Nowogrodem. Szczegółów oszczędzę sobie i Wam, ale napiszę tylko, że rzeź trwała cały miesiąc i prowadzona była w prawdziwie szesnastowiecznym stylu. Nie ocalał nikt.
Nowogród stał się symbolem tego, że kultura, którą często uznajemy za coś oczywistego, co rozwija się napędzane jakąś wewnętrzną siłą, której nie można zatrzymać i powstrzymać może zostać kompletnie zniszczona. Wystarczy jeden chory umysł, który pociągnie za sobą inne.
Smutne to i należałoby tutaj postawić kropkę.
Ale historia pisze się dalej.
I pisze się w sposób niesamowity (taka to już chyba przypadłość Nowogrodu). W lipcu 2000 roku dokonano tam niesamowitego odkrycia.
Nowogrodzianie w dawnych czasach do pisania używali nie tylko pergaminu, i nie tylko kory brzozowej. Używali też woskowych tabliczek (tak, tak, dokładnie takich, które kojarzymy ze starożytną Grecją i Rzymem). Tabliczki były prostokątne i posiadały zagłębienia, w których znajdował się wosk. Pisano żłobiąc rylcem, a kiedy tekst przestawał być potrzebny wosk wygładzano „łopatkowatą” końcówką znajdującą się po przeciwnej stronie rylca. I można było pisać bez końca.
W Nowogrodzie archeolodzy odkryli tabliczki w warstwach z XI i XIV wieku. Tabliczek zachowało się stosunkowo niedużo, ale ponieważ na Rusi odkryto około 250 rylców z końcówką do wyrównywania wosku, można założyć, że ten sposób pisania był rozpowszechniony.
I tak 13 lipca 2000 roku, po 430 latach od zagłady miasta, odkopano niesamowity zabytek, najstarszą księgę dawnej Rusi (która tym samym odebrała palmę pierwszeństwa Ewangeliarzowi Ostromira). Księga jest prototypem kodeksu. Składa się z trzech połączonych drewnianych tabliczek woskowych o wymiarach 15 x 11,5 x 1 cm: dwóch jednostronnych i jednej dwustronnej (środkowa), które tworzą 4 stronicową księgę. Po usunięciu wosku (w taki sposób, aby nie uszkodzić wyrytego na nim tekstu) badacze odkryli, że drewno pod spodem stanowi najniezwyklejszy na świecie palimpsest, bowiem zawiera szczątki setek wcześniejszych tekstów rytych w wosku. Badania przeprowadzone przez Uniwersytet Uppsali wykazały, że tabliczki były używane pomiędzy 988 a 1030 rokiem.
Tekst wyryty w wosku to psalmy 75, 76 i fragment 67, stąd inna nazwa kodeksu to Psałterz Nowogrodzki. Jednak największym rarytasem dla badaczy jest plątanina znaków odkryta pod woskiem. Wyzwanie odczytania zapisków tego niezwykłego palimpsestu, nazwanego hiper- palimpsestem (zazwyczaj palimpsest to jeden tekst napisany na wcześniejszym tekście lub jego fragmencie; tutaj mamy do czynienia prawdopodobnie z setkami nałożonych na siebie teksów) podjął jeden z największych rosyjskich lingwistów, prof. Andriej Zalizniak. Jest on ekspertem w dziedzinie wczesnośredniowiecznego dialektu nowogrodzkiego. Musimy pamiętać, że trudność stanowi nie tylko wiek deseczek, nie tylko fakt, że są na nich pozostałości prawdopodobnie setek tekstów, które powstawały na przestrzeni kilkudziesięciu lat, ale też fakt, że pisane one były dialektem historycznym. A ten mógł na przestrzeni czasu być poddawany wpływom innych dialektów i języków. Pamiętajmy też, że również w tamtych czasach ludzie robili błędy. Ach, no i jeszcze o tym, że tekst pisany był bez odstępów międzywyrazowych. Odczytanie maleńkiego fragmentu tabliczki (które powinno być chyba raczej nazwane „rekonstrukcją”, a nie zwykłym przeczytaniem) zajmuje miesiące.
Ciekawym jest to, że zespół Profesora Zalizniaka znalazł już fragmenty tego samego tekstu pisane kilkakrotnie. Nie wiadomo jednak, czy były one pisane jeden po drugim, czy w międzyczasie skryba pisał też inne teksty. W gąszczu znaków odkryto do tej pory: fragmenty psalmów, początek Apokalipsy św. Jana, fragment traktatu Jana Złotoustego oraz urywki licznych tekstów religijnych.
Prawdopodobnie znaczna część tekstów rytych przez naszego nowogrodzkiego skrybę (lub skrybów…?) nie zostanie przez nas nigdy rozszyfrowana.
Podczas pisania artykułu korzystałam z książek:
Paleografia ruska Krzysztofa Pietkiewicza
Nowogród Wielki. Historyczno-kulturowy przewodnik po średniowiecznej republice Zofii Brzozowskiej i Mirosława Leszki