No jak to jest, że Instagram pęka od sweet foci cudownych arkuszy ćwiczeń zapełnionych pięknymi równymi literami, a kiedy siądzie człowiek i zacznie ćwiczyć na poważnie to zaraz okazuje się, że te paskudne pajączki niszczą całą frajdę?
I wtedy zaczynają się poszukiwania.
Jedni się nie certolą i od razu poszukują papierów stricte do kaligrafii. Jest ich na rynku sporo – zagranicznych, a ostatnio nawet i polskich – mam tutaj na myśli bardzo dobry jakościowo papier firmy Archie’s Calligraphy. W przypadku tych bloków jest wiele opcji jeśli chodzi o liniatury (co może być pomocne szczególnie w początkowych fazach nauki kaligrafii; później staje się raczej ograniczeniem), gramatury i tonacje papieru. Co ważne, papiery te są dobre do bardzo mokrego pisania – czyli pisania stalówką zanurzaną w kałamarzu, która – siłą rzeczy – pozostawia ślad bardziej nasycony atramentem lub tuszem niż pióra wieczne, długopisy i cienkopisy. A jeśli chodzi o pajączkowanie – czyli mega irytujące rozlewanie się atramentu po papierze (a czasem nawet wnikanie w papier i rozlewanie się pod powierzchnią!) zasada jest prosta – im więcej atramentu, tym większe ryzyko. W przypadku papierów dedykowanych kaligrafii ryzyko to jest znacznie ograniczone (choć umówmy się – nie wyeliminowane do zera). Wadą bloków jest ich cena – widełki rozpoczynają się od kwoty 40 zł za 50 arkuszy a4. Do tej grupy zaliczam również papiery takie jak Midori czy Tomoe River, które można pokochać na zabój za to, jak są wytrzymałe i odporne na pajączkowanie, przebijanie i zniszczenie przy gramaturze o wiele mniejszej niż 80g. Są cieniutkie jak bibułka za co jedni je kochają, a inni nienawidzą. Nikt jednak nie może podważać ich jakości. Wysoka jakość zaś pociąga za sobą cenę.
Kiedy już orientujemy się, że po zapisaniu jednego, dwóch, a nawet piętnastu bloków wciąż potrzebować będziemy ćwiczeń (a ćwiczyć trzeba latami, nawet jeśli postanowiliśmy ograniczyć się do jednego kroju), zazwyczaj zaczynamy szukać opcji bardziej wydajnej i ekonomicznej. Jedni podążają ścieżką poszukiwania jakościowego papieru w dobrej cenie i trafiają na bardzo tanie zeszyty i bloki np. firmy Oxford lub – również w przystępnych cenach – zeszyty i bloki Clairefontaine, które pozwalają odetchnąć od pajączkowania. Ich mankamentem są natomiast narzucone przez producenta liniatury, czyli klasyczne, szkolne: linie i kratka, czasem – bardzo rzadko: kropki. I tak, pozbycie się jednego utrapienia automatycznie wiąże się z innymi ograniczeniami. Jeśli jednak szlifujemy kroje, do których dane liniatury są wystarczające opcja tanich zeszytów i bloków jest zdecydowanie najkorzystniejsza dla naszego budżetu.
No dobrze, ale prędzej czy później każdy spróbuje skorzystać z drukowanych arkuszy ćwiczeń. Jaki papier wybrać wtedy?
O ile stwierdziliśmy już, że nie możemy sobie pozwolić na drukowanie naszych arkuszy na drogich papierach omówionych na początku (bo cena, bo gramatura za duża i drukarka się dławi…) zwracamy swoje tęskne spojrzenie w stronę regałów z papierem do drukarek. I tutaj zaczyna się prawdziwa bonanza. Co jakiś czas fora poświęcone kaligrafii elektryzuje wieść, że: WOW! Oto jest! Cudowny, wspaniały papier, który nie pajączkuje! Hurra! Yessss….! I nagle słońce świeci jaśniej, a kawa na biurku pachnie mocniej, kiedy zabieramy się za otwieranie ryzy. I pfff………! Jednak nie, jednak pajączkuje, mało, ale jednak. Wierz mi, wypróbowałam wszystkie papiery swego czasu chwalone na forach za ich niezawodną niepajączkowatość. Double A, Navigator, Mondi, Clairefontaine DCP, bla bla bla. Pajączkują wszystkie. Nawet jeśli nie mnie, to kiedy drukowałam na nich arkusze na warsztaty na zajęciach ZAWSZE musiało wykrzaczyć. Zawsze. Niezależnie od atramentu, niezależnie od rodzaju stalówki… Szlag.
Kiedyś podjęłam heroiczną próbę drukowania arkuszy dla moich kochanych warsztatowiczów na papierze z bloku Rhodia. I wtedy było wspaniale. Zero pajączków. Ale biorąc pod uwagę jak szyte (i klejone jednocześnie) są notesy i boki Rhodia (musiałam ten blok najpierw rozszyć, a później delikatnie odrywać kolejne kartki). Później musiałam przerobić projekt arkuszy tak, żeby pasował do zmniejszonego, niestandardowego formatu i dopiero później drukować. Moja drukarka jakoś nie radziła sobie z łykaniem kartek w takim formacie, więc drukowałam po jednej. 160 sztuk. Dwustronnie. Wysłuchałam wtedy 8 odcinków mojego ulubionego podcastu na bbc. I mimo, że uśmiechy zadowolonych z zajęć studentów są najpiękniejszym widokiem, to jednak zrobiłam taką akcję tylko raz. Bo zajęła mi tyle czasu, że raczej już jej nie powtórzę. Zdecydowanie bardziej wolę poświęcać czas na pisanie niż darcie papieru.
Sytuacja więc wydaje się patowa. Do czasu. Do czasu zmiany perspektywy. Trzeba pamiętać, że ćwiczenia ćwiczeniami – i pajączki (jakkolwiek nieładne) nie sprawiają, że nie robimy postępów. Dlatego najzdrowszym podejściem jest ich ignorowanie (pajączków, nie postępów!). Prawda jest taka, że do tworzenia projektów używamy zupełnie innych papierów niż do ćwiczeń. Dlatego no stress… Kiedy przyjdzie co do czego uniknięcie pajączkowania wcale nie będzie takie niemożliwe. Traktujmy codzienne ćwiczenia jako coś naprawdę, dosłownie „na brudno”. A jeśli chcemy sobie od czasu do czasu machnąć taki wzorcowy arkusz (na insta 😉), który pocieszy nas w chwilach kalidepresji – wtedy piszemy na papierach dedykowanych. Kiedy po prostu zapisujemy hektary liter w ramach codziennych ćwiczeń – wybieramy wersję economy, czyli zwykłe papiery do drukarek.
Można się pogubić, prawda?
Dlatego poniżej krótkie podsumowanie zalet i wad każdej z grup.
Bloki dedykowane kaligrafii
Zalety:
+ dobra jakość papieru
+ ograniczone pajączkowanie
Wady:
– narzucone liniatury
– gramatura uniemożliwiająca druk
– nie zawsze niezawodne pod kątem pajączkowania
– stosunkowo wysoka cena
Tanie zeszyty i bloki szkolne:
Zalety:
+ cena
+ dostępność (w większości zwykłych papierniczych)
+ ograniczone pajączkowanie
+ dobra jakość papieru
Wady:
– brak możliwości wydrukowania arkuszy / narysowania linii
– narzucone liniatury
– zszyte kartki
Papier do drukarek:
Zalety:
+ cena (najlepszy stosunek ilości do ceny)
+ dostępność
+ możliwość drukowania najróżniejszych arkuszy
Wady:
– najczęściej mocne pajączkowanie
Jak w wielu innych przypadkach także tutaj uratuje nas tylko spokój. Ucz się na moich błędach i kiedy okaże się, że właśnie otworzona ryza papieru nie daje Ci perspektywy na bezpajączkowe ćwiczenia nie rzucaj się od razu do internetu, żeby zamówić kolejną, inną, lepszą… Prawdopodobnie znów czeka Cię rozczarowanie (a pryzma ryz papieru składowana w kącie nie znika tak szybko…). Wdech, wydech i wracaj do ćwiczeń. Pajączkowanie nie jest w stanie zabić Twojej pasji. A jeśli nie możesz już wytrzymać naucz się pisać gwaszem – radzi sobie bardzo dobrze na większości papierów.
A może masz to szczęście, że znasz idealny papier do ćwiczeń? Jeśli tak, podziel się w komentarzu.
Są tysiące ludzi, które będą Ci bardzo wdzięczne.
Cześć. Kaligrafuję sobie od jakiegoś czasu i sprawia mi to wiele radości i miłego wyciszenia. Bloki i różne zeszyty to fajna sprawa,ale ostatnio wypatrzyłem u takiego kaligrafa Theosone kołonotatnik. Szukam po różnych sklepach z artykułami do kaligrafii czy na Amazonie ale nie bardzo mogę znaleźć. Najlepiej by to był kołonotatnik w formacie a4, i by miał na tyle grube kartki by przy pisaniu moimi pilotami parallelami, atrament nie przebijał na drugą stronę kartki. Czy może wiesz gdzie taki kołonotatnik mógłbym znaleźć? Pozdrawiam serdecznie. Robert 🙂
Hello. Tak, notatniki to odrębne królestwo w kaligraficznym wszechświecie. Zajrzałam na profil Theosone i nie mam pojęcia, o który notatnik chodzi 😉 proponuję Ci napisać bezpośrednio do Adama – z pewnością będzie wiedział lepiej niż ja, a Ty będziesz miał okazję poznać świetną osobę 🙂 Ja lubię pisać parallelami w szkicownikach, bo nie przepadam za takim ultra gładkim papierem – lubię, kiedy papier “trzyma” mi pióro. Polecam Schizzi (kremowy) albo szkicownik Canson Student (biały). Gdybyś miał jeszcze jakieś pytania – daj znać. Jeśli nie uda Ci się skontaktować z Theosone – podeślij fotę notatnika – będziemy szukać 🙂