5 starych mitów na temat kaligrafii. I jeden całkiem nowy

Od kiedy zaczęłam zajmować się kaligrafią wciąż słyszę te same historie na jej temat. Po jednej stronie skali są reakcje, które można określić jednym słowem: ZACHWYT, po drugiej stronie – osoby, które dziwią się, że w dobie wszechogarniającej cyfryzacji ktoś jeszcze „traci na to czas” (sic!).

Dość często spotykam się też z kilkoma powracającymi komunałami na temat kaligrafii, które są dalekie od prawdy jak Donald Trump.

Oto moi faworyci tego rankingu:

MIT NUMER 1: Jeśli masz brzydki charakter pisma nawet nie myśl o kaligrafii…

Pora raz na zawsze rozprawić się z tym mitem. W większości przypadków nauka kaligrafii nie ma wpływu na zmianę charakteru pisma. Zatem pamiętaj, że ucząc się cudownej uncjały, pełnej elegancji rondy, czy zwalającej z nóg tekstury raczej nie możesz spodziewać się poprawy wyglądu swoich notatek. Wyjątkiem są niektóre kroje pism nowożytnych i współczesnych (np. kursywa biznesowa Palmera, American Handwriting, różne odmiany printu) opracowane dla szybkiego, codziennego pisania.

Dobrą stroną tej sytuacji jest fakt, że brzydki charakter pisma nie stoi też na Twojej drodze do stania się wspaniałym kaligrafem. Kaligrafia od pisma ręcznego różni się tym, że jest procesem absolutnie świadomym, tzn. podczas pisania skupiamy się na określonej sekwencji ruchów, proporcjach, światłach. Jest to swego rodzaju proces konstrukcji przebiegający w naszej głowie nieustannie podczas pisania. Kaligrafując myślimy przede wszystkim o formie (treść przemyśleliśmy jeszcze przed pierwszym zanurzeniem pióra w kałamarzu), pisząc na co dzień skupiamy się głównie ma treści. Stąd czasem nasze niezadowolenie z formy.

Podsumowując, kaligrafia i codzienne pisanie to dwie dość mocno różniące się od siebie czynności. Możesz spokojnie uczyć (i nauczyć) się kaligrafii nawet pisząc jak lekarz. Kaligrafia ma jednak te dobrą cechę, że dość często inspiruje również do pracy nad swoim codziennym charakterem pisma.

MIT NUMER 2: Kaligrafia to zajęcia dla utalentowanych artystycznie

Tutaj sytuacja jest analogiczna. Wcale nie musisz być van Goghiem, aby pięknie kaligrafować. Nie musisz nawet pięknie rysować. Kaligrafia to trochę inżynierska robota. Musisz znać proporcje, znać właściwości narzędzia, którym będziesz pracować, a w konsekwencji specyfikę linii, którą dzięki niemu uzyskasz i – najważniejsze – musisz mieć oko do detali. To o wiele ważniejsze niż artystyczna brawura.

Chociaż, oczywiście, pasja do pracy twórczej, chęć eksperymentów, znajomość podstaw kompozycji dzieła oraz wiedza o złudzeniach optyczny, iluzjach, kolorach i fakturach, które często utożsamiamy z artystycznymi duszami na pewno Ci nie zaszkodzą, kiedy przyjdzie już do tworzenia dzieł.

Ale można też nauczyć się tego wszystkiego wychodząc od kaligrafii. Dlatego, nie martw się, jeśli nie urodziłaś się z pędzlem w ręku, wcale nie jesteś spisana na straty…

MIT NUMER 3: Jeśli piszesz lewą ręką jesteś bez szans

Ha! Bzdura! Podam Ci 2 nazwiska do wygooglowania i zobaczysz, że to, którą ręką piszesz nie ma żadnego znaczenia. Oto 2 leworęczni kaligrafowie, których dorobek onieśmiela zarówno leworęcznych, jak i praworęcznych. Otwieraj szybko wyszukiwarkę i wpisuj: John DeCollibus (Master Penman IAMPETH) i z naszego podwórka – Kamil Bachmiński.

Czy zatem to, którą ręką piszemy nie ma żadnego znaczenia? Ależ oczywiście, że ma. Osoby leworęczne muszą na początku zrozumieć różnice, jakie wynikają z ich sposobu pisania oraz to, jakie konsekwencje wywołują w przypadku użycia poszczególnych narzędzi. Kolejnym krokiem jest znalezienie takiego ułożenia dłoni i papieru, aby kształty kreślone lewą ręką były identyczne z tymi, które kreśliłby praworęczny. Na tym etapie spora część osób leworęcznych, myślących o rozpoczęciu nauki kaligrafii, rezygnuje. Wydaje im się, że poziom trudności zadania, które przed nimi stoi jest niewspółmiernie wyższy od tego, które stoi przed praworęcznymi na tym samym etapie nauki. Prawda jest jednak taka, że różnica ta nie jest wcale aż tak duża. Faktem jest, że leworęczni mają zawsze trochę dodatkowej pracy na początku nauki danego kroju polegającej na rozgryzieniu, jak pisać po swojemu, ale po tym etapie zasady gry są już takie same. I wszystko zależy raczej od tego, ile pracujesz, jakie masz oko do szczegółów i jak dobrą robisz korektę.

MIT NUMER 4: Tak naprawdę kaligrafii nauczysz się tylko na drogich kursach

Nieprawda! Możesz uczyć się kaligrafii na własną rękę, możesz uczyć się z podręczników, możesz uczyć się korzystając z historycznych źródeł. W zależności od tego, którą drogę wybierzesz, nauka zajmie Ci więcej, albo mniej czasu. Jedni na początku troszkę się wstydzą i wolą pierwsze kroki stawiać w zaciszu własnego domu z podręcznikiem i filiżanką herbaty, inni wolą, żeby ktoś zademonstrował im wszystko zanim sami zaczną – ci wybierają warsztaty lub prywatne lekcje. Każdy szuka drogi dobrej dla siebie. Dlatego nie jest powiedziane, że kaligrafii nauczysz się tylko na drogich kursach. Tak naprawdę kursy to jedynie impuls, zachęta, dobre miejsce na to, aby ktoś zwrócił uwagę na błędy, których sam nie zauważasz (a wszyscy je robimy!). Całą robotę i tak musisz odwalić sama…

MIT NUMER 5: Kaligrafia to kosztowna pasja

Naprawdę niekoniecznie… Koszt przyzwoitego zestawu startowego (ołówek, linijka, stalówka, obsadka, atrament i papier) nie musi przekroczyć 100 złotych. Oczywiście, można stracić małą (i większą) fortunkę zaopatrując się w fikuśne, ręcznie robione obsadki, kupując fachową literaturę (szczególnie zagraniczną), czy atramenty i tusze w różnych kolorach, których dostępne są tysiące. Ale umówmy się – aby nauczyć się pięknie kaligrafować nie potrzebujesz tego wszystkiego. Wystarczy dobra stalówka i papier, najzwyklejsza obsadka i przyzwoity atrament. Reszta zależy od Ciebie.

Od niedawna z kolei na różnych forach związanych z pięknym pisaniem można też spotkać kolejny mit, który jest kontrą do naszego mitu numer dwa…

MIT NUMER 6: Kaligrafia jest zajęciem dla każdego

To też nieprawda. Nie oszukujmy się. Entuzjastyczne twierdzenia, że każdy może nauczyć się kaligrafii, albo o tym, że nauczysz się kaligrafii w 3 tygodnie, miesiąc, 2 miesiące… są zazwyczaj opiniami osób, które z powodu ograniczonej znajomości tematu nie widzą popełnianych błędów albo kampaniami, w których ktoś chce zarobić na tym, że Ty podejmiesz wyzwanie.

Wiem, że zaraz odezwą się głosy tych, którzy będą przekonywać, że kiedyś wszystkie dzieci uczyły się kaligrafii. Więc każdy może. Może i może, ale to jeszcze nie świadczy o tym, że się nauczy. I że będzie to kochał. Kiedyś obecność edukacji artystycznej w procesie kształcenia dzieci i młodzieży była oczywista. Dziś jest traktowana jako dodatek do tzw. prawdziwych przedmiotów szkolnych i często poświęcana na ołtarzu realizacji podstawy programowej. Rozwijanie poczucia estetyki jest traktowane jako fanaberia, a bez potrzeby estetyki nauka kaligrafii zawsze będzie odbierana jako strata czasu i wykonywanie ręczne rzeczy, które można załatwić szybciej edytorem tekstu. Dlatego powiedziałabym raczej, że kaligrafia jest zajęciem dla każdego, kto czuje potrzebę tworzenia rzeczy pięknych i jest wytrwały. Ale każdy z nas zasługuje na to, żeby jej spróbować i sprawdzić, czy piękne pisanie go kręci. 

Znasz jakieś inne mity na temat kaligrafii? Podziel się w komentarzu! Najwyższa pora nimi również się zająć.

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magda
Magda
3 lat temu

Ja jestem zdecydowanie z tych, którzy wstydzą się swoich początków w każdej dziedzinie. Jestem perfekcjonistką i chciałabym, żeby wszystko za co się zabiorę od razu wychodziło pięknie. Wiadomo, że to niemożliwe, ale właśnie dlatego zdecydowałam się na zakup ćwiczeń 'Pięknej Litery’ i próbowałam sama. Rezultat był taki, że przerobiłam całą ćwiczeniowkę nie zwracając uwagi totalnie na nic, oprócz kształtu liter i skrupulatnie pomijałam proste ćwiczenia po kilku próbach. Cztery miesiące samodzielnej nauki nie przyniosło większych rezultatów i wtedy postanowiłam wyjść ze strefy komfortu i dosłownie przypadkiem wpadłam na moją Nauczycielkę. Już na samym wstępie okazało się, że źle układam rękę, pióro i stalówkę (dzięki czemu zepsułam już 2 na starcie). Wychodzi na to, że pod okiem nauczyciela większe postępy zrobiłam w 2 tygodnie niż 4 miesiące sama. Teraz przynajmniej wiem, że nawet te proste wydawałoby się ćwiczenia, to droga do sukcesu. Niestety to, jak piszę przestało mnie zadowalać, po tym jak zobaczyłam wszystkie błędy, które popełniam, ale dzięki temu mam więcej determinacji, żeby nad nimi pracować. 😁