MARCIN PATELA – człowiek, który wie wszystko, chociaż tego nie potwierdza
fot. M. Patela

Marcin urodził się w maju 75. Dokładnie 12. Z wykształcenia jest magistrem ekonomii, a z pasji – jak twierdzi – “ciężko powiedzieć”.

Często myślę o Tobie „człowiek, który wie wszystko”. Zawsze kiedy czegoś nie wiem, szczególnie kiedy chodzi o kwestie narzędzi piśmienniczych, ich historii i detali technicznych wiem, że Ty wiesz. Jestem bardzo ciekawa skąd u Ciebie ta fascynacja. Wiem też, że to nie jedyna Twoja pasja. Mógłbyś troszkę o nich opowiedzieć?

Fascynacja a raczej zainteresowanie narzędziami piśmienniczymi wiąże się pośrednio z moją inną pasją, a mianowicie z historią. Wieczne pióra i historia ich powstawania, projektowania, doboru materiałów, wymyślania systemów napełniania, czy coraz to nowszych materiałów, z których wykonywano pióra, to bardzo miły i ciekawy temat. Zwłaszcza dla kogoś, kto zwyczajnie lubi pióra wieczne. Lubi nimi pisać, ale także i troszkę o nich wiedzieć. Oczywiście że nie wiem wszystkiego, bo zwyczajnie nie można wszystkiego wiedzieć, lecz staram się poznawać to, co mnie interesuje w temacie piór, pisania czy kaligrafii. Lubię naprawiać wieczne pióra. Traktuję to raczej jako hobby i pomoc dla tych, którym pióro się zepsuło. Czasami wystarczy umycie i przesmarowanie pióra po kilku latach używania, a czasem potrzebna jest wymiana części, czy prostowanie stalówki. Nie uważam się jednak za tzw. „pendoctora”.

Z tą nazwą łączy się fajna sytuacja. Kiedyś znajoma przedstawiając mnie innym ludziom, powiedziała: “To jest pendoctor – Marcin Patela”. Rozmówcy zrozumieli “Pan doktor” i tak dziwny tytuł chwilkę za mną się ciągnął.

Lubię przedmioty „z brodą”, czyli takie starsze. Zwłaszcza wszelkiego rodzaju kasetki, pudełka. Często można takie dostać na giełdach staroci. Niestety, ich stan wielokrotnie uniemożliwia ich używanie lub zwykłe wyeksponowanie. Stąd także i kolejne moje zainteresowanie, mianowicie renowacja przedmiotów drewnianych. Musiałem się nauczyć jak nakładać politurę, woskować czy olejować drewno. Dzięki temu mogłem własnoręcznie odrestaurować mocno już zniszczone stare pudła, które obecnie służą jako zbiorniki na pióra, atramenty czy inne drobiazgi.

fot. M. Patela

Poza piórami i historią (nie tylko piór) trochę maluję, jestem też (obecnie już mniej aktywnym) modelarzem. Uwielbiałem malowanie figurek w różnych skalach. Chociaż im mniejsza figurka, tym większe wyzwanie, bo detale stają się tak malutkie, że czasami najcieńsze pędzelki nie dają rady.

A co sprawiło, że zainteresowałeś się kaligrafią?

Trudne pytanie. Początkowo była to zwykła chęć nabycia umiejętności posługiwania się różnymi stalówkami w piórach. Stare pióra mają niesamowite właściwości stalówek. Jedne stalówki są ostre, bardzo elastyczne, inne twarde, ale ścięte. Obecnie żadna ze współczesnych stalówek nie oferuje takiej elastyczności jak te produkowane w latach 20 i 30 ubiegłego wieku. Posiadanie takich piór to jedno. Pisanie nimi to zupełnie inna sprawa. Po kilku próbach kaligrafowania wybrałem sobie krój, który najbardziej mi się spodobał i z którym mogłem sobie z czasem poeksperymentować. Trafiło na italikę. Obecnie bardzo lubię coś sobie popisać. Jest to dla mnie zwyczajny odpoczynek. Sięgam po różne teksty. Raz jest to fragment jakiegoś opowiadania, powieści, wiersz, a raz teksty utworów różnych zespołów. W sumie nie ważne co się pisze, byle pisać i trenować, nawet gdy nie wychodzi zbytnio prosto. Najważniejsze, że sprawia nam to radość.

fot. M. Patela

Pen Show Poland to na pewno największe targi piór w tej części Europy (w ostatnich latach ich tematyka poszerzyła się również o kaligrafię). Skąd pomysł na to wydarzenie i kto za nim stoi?

Pomysł zorganizowania Pen Show w Polsce narodził się wiele lat temu. Wraz z grupą przyjaciół Dagmarą, Martą, Wojtkiem i Polą odwiedziliśmy tożsamą imprezę w Londynie. Doszliśmy do wniosku, że nic nie stoi na przeszkodzie, by taką samą zorganizować u nas.

Problemem była jedynie lokalizacja imprezy oraz przekonanie wystawców do uczestnictwa. Nasz pomysł na Pen Show bardzo się różnił od organizacji takich imprez jakie odbywają się np. w Londynie, Madrycie czy Chicago. Polskie Pen Show skupiało miłośników wiecznych piór nie tylko jako kolekcjonerów, ale przede wszystkim jako użytkowników. Z pomocą przyszedł Andrzej, jako kierujący kinem Kosmos w Katowicach, udostępnił powierzchnię kina za przystępną cenę. PSP to nie są tylko targi. Owszem, mamy sporo stoisk sprzedawców, ale mamy także różne wydarzenia towarzyszące. Są to spotkania z ciekawymi ludźmi ze świata piór wiecznych i kaligrafii, warsztaty kaligrafii, wystawy prac kaligraficznych, starych reklam piór, pokazy – np. toczenia obsadki itp. Od niedawna wprowadziliśmy także spotkania osób „piszących”, czyli wspólne przepisywanie przepisów kulinarnych, czy fragmentów tekstów. Z założenia Pen Show Poland ma być imprezą dla każdego. Od początku towarzyszą nam najlepsze krajowe sklepy takie jak Twoje Pióro, Pióroteka, F-Pen oraz przedstawiciele największych producentów piór jak Inahon, Pelikan, Faber Castell, Pilot itp. Z czasem, na kolejnych edycjach PSP, pojawiały się kolejne sklepy i kolejni przedstawiciele firm oraz zagraniczni kolekcjonerzy piór. Ci ostatni oferują zarówno pióra współczesne jak i tzw. vintage. W przeróżnych cenach. Od stu złotych w górę. Ilość uczestników Pen Show w Katowicach wzrastała każdego roku do tego stopnia, że nasz „Kosmos” nie wystarczył. Zwyczajnie zabrakło miejsca. W sumie to nie musimy już szukać wystawców, ponieważ z dużym wyprzedzeniem sami się do nas zgłaszają. Zarówno ci krajowi, jak i zagraniczni. Myślę, że to kwestia dobrego słowa, jakie na temat wydarzenia rozpowszechniają nasi przyjaciele Tsachi, Tom czy Sarji. To raczej dzięki nim w roku 2020 mieliśmy aż 58 potwierdzonych stoisk z Polski, Czech, Słowenii, Japonii, Austrii, Francji, USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Rumunii i z Indii. W planach były też cudowne warsztaty kaligraficzne prowadzone przez Olę Ćwikowską, Aga Pisze, czy Oktopi Calligraphy. Zaproszenia przyjęły wspaniałe kaligrafki z Ukrainy, Ola przygotowała pokaz warzenia atramentów, Basia miała poprowadzić spotkanie przy przepisywaniu Kubusia Puchatka w śląskiej gwarze. Agnieszka Węgrowska opracowała dla nas nowe logo, Kinga Spiczko przygotowuje nasze plakaty, grafiki i narysowała wspaniałą maskotkę PSP stalóweczkę Fopkę. Patronat nad imprezą przejęła firma Kaweco dostarczając ogromnej ilości gadżetów, jako prezentów dla odwiedzających. Każdego roku z okazji PSP wydawane jest pismo Pen Show Magazine oraz limitowana wersja (do 150 butelek) atramentu przygotowanego przez KWZ Ink. Atrament zawsze nazywa się „Liquid Words” jednak zawsze ma inny, mocny, nasycony kolor.  

Warto także wspomnieć, że od samego początku Pen Show organizowane jest z założeniem „non profit”. Każdy z organizatorów pracuje zawodowo, a samo PSP traktujemy jako rokroczne spotkanie miłośników wiecznych piór, a także pisania. Koszty stoisk są skalkulowane w taki sposób, by przenieść koszt wynajęcia powierzchni i stolików na wystawców. Musimy bardzo dokładnie planować budżet imprezy, by wydatki nie przekroczyły wpływów. Od dobrych kilku lat całość ogarniają tylko trzy osoby. Dagmara, Andrzej oraz ja. Oczywiście, wdzięczni jesteśmy za ogromną, bezinteresowną pomoc wielu ludzi. Aga Kolano i Jarek Nykiel wraz z liczną grupą przyjaciół pomagali nam w wielu częściach PSP. Dzięki nim był zorganizowany kącik dla dzieci, gdzie najmłodsi pod okiem swoich rodziców i miłośników piór mogli poznawać najnowsze przyrządy piśmiennicze dla dzieci, brać udział w konkursach itp. Niestety musieliśmy z kącika zrezygnować, ponieważ został on przez wiele osób potraktowany jako „przechowalnia dla dzieci”. Po pozostawieniu dziecka, rodzice udawali się na zwiedzanie imprezy. My jako organizatorzy nie mamy żadnych uprawnień do opieki nad dziećmi, a ponosimy odpowiedzialność za wszelkie wypadki jakie mogą się przytrafić. Z tego powodu „kącik dziecięcy” zakończył działalność od 2020 roku. Nie jestem w stanie wyliczyć osób które przez te osiem lat trwania PSP pomagały przy organizacji. Największą pomoc uzyskujemy rokrocznie od naszych partnerów czyli tzw. „Fundamentów PSP”. Są nimi firmy Twoje Pióro, Pióroteka, F-Pen, Pelikan, Kaweco i Faber Castell.

W tym roku swą obecność na PSP zapowiedzieli organizatorzy innych takich imprez np. z Wielkiej Brytanii czy Holandii, by zobaczyć organizację od zaplecza. Muszę przyznać, że te dwa dni trwania imprezy, poprzedzone są prawie 10-miesięcznym przygotowaniem. Zatem pracy co nie miara, ale widok znajomych odwiedzających nas w sobotę i niedzielę – bezcenny.

Mamy nadzieję, że uda się przeprowadzić PSP w 2021 roku w zaplanowanej już teraz na ten rok formie i wyglądzie.

Jak oceniasz rozwój środowiska piórowo-kaligraficznego w Polsce na przestrzeni lat?

Nie mam wglądu w całość środowiska piórowo – kaligraficznego, bo to chyba nie jest możliwe. Z racji tego, że jednak od wielu lat dość ściśle obcuję z tym środowiskiem, coś tam udało mi się zaobserwować. Zacznijmy od piór. W Polsce kolekcjonowanie piór wiecznych nie cieszy się długą tradycją. Są kolekcjonerzy, którzy zbierają pióra od wielu lat, zwracając uwagę np. na firmę, model, rok produkcji lub inny dowolnie przyjęty klucz zbioru. Takie zbiory najczęściej mają dużą wartość. Jest grupa zbieraczy, którzy zbierają pióra, które zwyczajnie im się podobają lub są wydawane współcześnie, jako tzw. „serie limitowane”. Są i użytkownicy piór, którzy zbytnio nie zwracają uwagi na historię modelu, materiał wykonania, a jedynie na właściwości piśmiennicze. To taki mój własny podział i oczywiście nie oznacza jakiejś sztywnej reguły. Piękne jest to, że jednak mimo wszystko ludzie sięgają po wieczne pióra by nimi pisać. Nie ma znaczenia czy do pisania używamy wiekowego pióra Wahl, limitowanego Pelikana, „Mąbla”, nowego Kaweco, czy najtańszego Hero. Wszystkich łączy wspólne zainteresowanie wiecznymi piórami. No, malutki niesmak powstaje, gdy w użyciu jest podróbka znanej marki. I nie ma znaczenia, że użytkownik nazwie to pióro „repliką”. W oczach wielu kolekcjonerów, zwłaszcza tych zagranicznych, jest to nie do zaakceptowania.

Środowisko kaligraficzne w ostatnich latach bardzo się rozrasta. Wiele osób sięga po stalówki, obsadki i uczy się kaligrafii. Miłym zjawiskiem jest rosnąca ilość miejsc, gdzie kaligrafii można się uczyć. Warto zapoznać się z ofertami Scriptfolium, Nice Letter, Aga Pisze, Warszawskiego Domu Kaligrafii, czy Oktopi Calligraphy. Z pewnością każdy znajdzie temat dla siebie. Zaobserwowałem też, że często osoby uczące kaligrafii, chętnie ze sobą współpracują tworząc niesamowite rzeczy. Niech przykładem będzie Festiwal Kaligrafii w Poznaniu, czy choćby warsztaty na Pen Show Poland.

Obserwując kursy kaligrafii jakie oferowane są przez bardzo wiele osób, zauważyłem, że większość z nich ogranicza się wyłącznie do poznania liter. Sporadycznie pojawiają się wyrazy. Mnie osobiście brakuje kursu, który objaśni także planowanie tekstu na stronie, pisanie pełnych zdań, długich tekstów. Jednak chyba poznanie małych i dużych liter jest wystarczające dla większości kursantów, bo z rozmów z kaligrafami wynika, że na szkolenia rozszerzające umiejętności zwyczajnie brakuje chętnych. A szkoda. Rozumiem, że poznanie prawidłowej budowy litery jest podstawą. Jednak po zakończeniu takiego poznawania bez dalszych wskazań, kursant utknie, a jego kaligrafia w postaci zdań będzie niepełna. Może ktoś pokusi się o takie kursy, które zakończą się nie tylko wraz z końcem alfabetu.

Dla części ludzi kaligrafia to praca, dla innych to hobby, zabawa i forma odpoczynku, oderwania się, wyciszenia. Dla mnie kaligrafia to fragment historii. I to jest fajne, że każdy znajdzie to, co chce. Czego oczywiście życzę.

Bardzo dziękuję.

Interesuje Cię Pen Show Poland? Polub je na Facebooku i widzimy się już na najbliższej edycji… 🙂

https://www.facebook.com/PenShowPoland

5 1 vote
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] MARCIN PATELA – człowiek, który wie wszystko, chociaż tego nie potwierdza […]