Callisto Calligraphy

Kolejny rozdział poszukiwań kaligraficznego świętego Graala, czyli pióra wiecznego z fleksem napisała ostatnio polska firma Drewnem Pisane.
Ponieważ temat od zawsze budzi emocje postanowiłam dać pióru niezły wycisk i sprawdzić jego możliwości. Dużą inspiracją do testów były sugestie uczestników styczniowego testowego spotkania, których sugestie sprawiły, że musieliśmy się spotkać jeszcze raz, bo temat wywołał sporo pytań oraz pomysłów na dalsze poszukiwania.
Ale zaczynam od samego początku, czyli opisu pióra.

Callisto Calligraphy jest piórem wiecznym ze stalówką fleksującą (elastyczną), co sprawia, że możemy kontrolować grubość linii, którą piszemy poprzez odpowiedni nacisk stalówki na papier.

Pióro stworzyła polska marka – Drewnem Pisane, która wykorzystała stalówkę ultra flex firmy FPR – Fountain Pen Revolution. Twórcą FPR jest Kevin Thiemann, żałożyciel rodzinnej firmy, której wyroby mają pochodzenie indyjskie. Thiemann najpierw sprowadzał stalówki z Indii, a później wszedł we współpracę ze swoim dostawcą. Właśnie te stalówki wybrała firma Drewnem Pisane.

Moje Callisto przyjechało w miłym skórzanym etui i z certyfikatem oraz 12-miesięczną gwarancją. Pióro zostało wytoczone z czeczoty klonu (czeczota powstaje, kiedy na pniu drzewa pojawiają się narośle, zgrubienia i wybrzuszenia, które naruszają naturalne słoje drewna tworząc dekoracyjne wzory), nie zostało polakierowane, przez co jest dla mnie absolutnie cudowne w dotyku – aksamitne w taki sposób, w jaki tylko drewno być potrafi. Do tego ma elementy chromowane i srebrną stalówkę, czyli to, co droździki lubią najbardziej. Jest troszkę grubsze niż pióra, które zazwyczaj wybieram, ale rekompensuje mi to ta aksamitna faktura. Naprawdę, jest boska.

Tuż po wyjęciu i odkręceniu skuwki okazało się, że pióro przeszło pierwszy test, na który umówiłam się z Kamilą i Marcinem – twórcami marki Drewnem Pisane, czyli test „pióro w podróży”. Zostało ono przez nich zatankowane do pełna przed wysyłką. Kiedy do mnie trafiło, a podróżowało przesyłką kurierską (wszyscy wiemy, jak takie podróże wyglądają), atrament grzecznie siedział w tłoczku, stalówka była czyściutka i nawet śledztwo, polegające na zajrzeniu z latarką w skuwkę, nie wykazało cienia wycieku.
Fajnie. Można je będzie spokojnie wrzucać do walizki i jechać z nim na każde wakacje.

Od pierwszego momentu zwraca uwagę jego budowa. Posiada ono jeden charakterystyczny element, czyli nakrętkę, która pozwala na regulację przepływy atramentu. Jest ona nasadzona na tłoczek i pozawala nam tankować pióro oraz kontrolować ilość atramentu podawaną pod stalówkę.

Co do stalówki, naprawdę przyjemnie fleksuje. Bardzo gładko też sunie po papierze i szybko wraca. To ostatnie jest szczególnie ważne, bowiem szybkość powrotu (czyli szybkość z jaką dwa skrzydełka stalówki stykają się po tym, kiedy zmniejszymy nacisk na nią) decyduje o tym, jak szybko będziemy taką stalówką pisać. Tutaj jest naprawdę dobrze. Oczywiście, nie znaczy to, że piórem Callisto będziemy mogli robić szybkie notatki np. na zajęciach – ale to wynika raczej z faktu, że grubość linii (niemal 2 mm) sprawia, że pióro jest idealne raczej do kreślenia stosunkowo dużych liter, co sprawia, że prędkość pisania jest mniejsza niż ta, z którą zazwyczaj notujemy w pośpiechu ze słuchu podczas wykładów. Tutaj staramy się zanotować jak najwięcej i jak najszybciej, więc siłą rzeczy piszemy upraszczając i zmniejszając litery.

Na jednym tankowaniu możemy napisać naprawdę sporo. Jednak zdarza się, że pióro przerywa. Aby temu zaradzić twórcy narzędzia postanowili zmienić jego budowę i dodać na końcu nakrętkę, która – poza tym że daje możliwość tankowania pióra bez rozkręcania – pozwala „popchnąć” trochę ten opieszały atrament (bardzo ładnie widać jak spływak się napełnia). Trzeba tylko uważać, żeby nie przesadzić. Bo wtedy klops. Czyli kleks. Ale don’t worry, opanowanie tego, jak dozować atrament nie jest trudne. Sądzę, że po krótkiej praktyce będziesz wiedzieć dokładnie, jak to robić.

Kolejną miłą cechą pióra jest to, że po odłożeniu go na miesiąc pióro od razu wystartowało, czyli – nie zasycha. Good!

Ok, podsumujmy sobie zalety:
1) cudownie przyjemne w dotyku
2) w transporcie nie grozi wylaniem
3) duży fleks
4) stalówka cudownie wypolerowana
5) szybki powrót stalówki – duża prędkość pisania przy dużym rozmiarze liter
6) można sporo napisać na jednym tankowaniu (szczególnie w porównaniu z tradycyjną kaligrafią przy użyciu stalówki maczanej w kałamarzu)
7) nie zasycha
8) stosunkowo niska cena

A teraz przejdźmy do minusów.
Bez wątpienia fakt, że pióro przerywa i wymaga regulacji przepływu jest sporą niedogodnością. Szczególnie dla osób, niemających doświadczenia z pisaniem stalówką w obsadce, którą trzeba co kilka liter (a właściwie nawet częściej) zanurzać w atramencie. Osoby wprawione w takim pisaniu z pewnością nie odbiorą konieczności „dokręcania” pióra jako aż tak uciążliwej, jak te, które nigdy nie musiały się z tym zmierzyć.

Kolejną różnicą, na którą zwrócą uwagę osoby obeznane z tradycyjną kaligrafią, jest to, że linie włosowe kreślone piórem Callisto nie są aż tak cienkie, jak te, które powstają podczas pisania stalówką w obsadce zanurzaną w kałamarzu. Jednak nie jest to wyłącznie problem pióra Callisto. Generalnie, wszystkie pióra wieczne fleksujące mają ten sam problem, a wynika on z właściwości budowy stalówek do piór wiecznych.

Natomiast dla mnie sporym minusem jest brak możliwości spraedzenia, ile mam jeszcze atramentu w piórze bez rozkręcania go. Przy rozkręcaniu natomiast nie ma opcji, aby ustrzec się przed wylaniem atramentu (no chyba, że tłoczek jest już pusty). Firma rozważa zmodyfikowanie pióra i wprowadzenie „okienka”, dzięki któremu widać będzie poziom napełnienia pióra.

Póki co jednak, ze względu na to, że moje pióro nie jest lakierowane (co bardzo mi się podoba), każde rozkręcenie pełnego pióra musi się skończyć jego poplamieniem, które będzie nieodwracalne (co mnie akurat nie przeszkadza). Jeśli jednak nie przepadasz za takimi śladami użytkowania przemyśl sprawę lub zamów pióro lakierowane.

Podsumujmy potencjalne minusy:
1) przerywanie
2) cienkie linie grubsze niż te pisane tradycyjną stalówką zanurzaną w kałamarzu
3) brak możliwości sprawdzenia ile atramentu jest w piórze
4) brak możliwości usunięcia zabrudzeń w przypadku piór nielakierowanych

Problemy z przepływem skłoniły mnie do dalszych testów.
Postanowiłam sprawdzić jak to wygląda na różnych papierach i przy użyciu różnych atramentów.

Wypróbowałam następujące notatniki i papiery:
Traveler’s
Moleskine
Voyager Notebook
Archie’s Calligraphy
Filofax
SM LT Art
Leuchtturm
Paperblanks
Fabriano
Flying Spirit Notebook
Clairefontaine (zwykły zeszyt)
Muji
Oxford
Rhodia
Midori
Tomoe River

A pisałam atramentami:
Lamy
Herbin
Pelikan Edelstein
Sailor
Ferris Wheel Press
Waterman
Iroshizuku
Monteverde
Graf von Faber Castell
Pelikan 4001
Tag
Mont Blanc
Parker Quink
Sheen Machine by KWZ

Efekty?
Bardzo różne. Po wypróbowaniu wszystkich atramentów na wszystkich papierach zaczęły się pojawiać pewne prawidłowości. Wybrałam więc 3 atramenty: Parker Quink (ze względu na jego popularność i uniwersalność), Waterman i Sailor (ponieważ dobrze radziły sobie w testach) i starałam się napisać nimi tekst na tym samym papierze (wybrałam Rhodię). Pisałam bez poprawiania w miejscach, w których pióro przerywa (nawet sobie nie wyobrażasz, jak trudne jest opanowanie tego odruchu! Ale to z myślą o Tobie, więc dałam z siebie wszystko). Momenty, w których musiałam już „dokręcić” tłoczek zaznaczyłam krzyżykiem w kółeczku.

Oto rezultaty:

Jak widać, najlepiej na Rhodii poradził sobie Sailor Shikiori Miruai.
I generalnie, jeżeli czujesz, że to przerywanie może doprowadzić Cię do szału wybieraj raczej gładkie, mało chłonne papiery i japońskie atramenty. Gwarantują najlepszy przepływ.

Best friends

Do czego mogę polecić to pióro?
Sądzę, że najlepiej sprawdzi się przy wypisywaniu różnego rodzaju dyplomów, certyfikatów, etykiet, podpisywaniu notatników i brulionów oraz projektów wielkoformatowych. Generalnie wszędzie tam, gdzie potrzebujesz liter dużych rozmiarów. Do tego świetnie sprawdzi się w trudnych warunkach, czyli zawsze wtedy, kiedy musisz opuścić komfortowe zacisze swojego domu i pisać gdzieś w pracy, na czas, w świetle jupiterów (czyli po prostu wtedy, kiedy ktoś patrzy Ci na ręce) – zmniejszone ryzyko kleksów w sytuacji stresowej jest naprawdę nie do przecenienia. I jest to na tyle duży komfort, że konieczność regulowania przepływu to naprawdę pikuś.

Za pomoc w kompletowaniu notesów bardzo dziękuję sklepowi Twoje Pióro.

Chcesz zobaczyć jak pisze Callisto? Kliknij link poniżej:

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments