Najciekawsze pisma świata 2 – lontara, rongorongo i kri

I obiecana 2 część artykułu o najciekawszych pismach świata. Zaczynamy od egzotycznej Wyspy Celebes (na mapie szukajcie jej w Indonezji, po sąsiedzku z Brunei). To tam do dnia dzisiejszego używany jest alfabet zwany

LONTARA

Jest on sylabicznym sposobem zapisu, czyli jeden znak reprezentuje zasadniczo całą sylabę: spółgłoskę wraz z domyślną samogłoską. System należy do grupy indyjskich alfabetów sylabicznych, których ogromna liczba pomnożona przez różnorodność kształtów może nam się kojarzyć z bogactwem indonezyjskiej przyrody. W tym zakątku świata chyba po prostu wszystko pączkuje i rozrasta się szybciej i bardziej interesująco niż gdzie indziej.   

Lontara to jeden z tych języków, w których samogłoski (a więc elementy tworzące sylaby) nie są znajdują swojego odzwierciedlenia w zapisie, w warstwie zapisu występują tylko spółgłoski. Możemy sobie wyobrazić do czego to prowadzi.
Dla tych, którzy nie mogą sobie wyobrazić, bardzo prosty przykład. Słowo „dam”. Kiedy widzimy je zapisane w takiej formie dokładnie rozumiemy jego znaczenie (choć tak naprawdę tylko tak się nam wydaje – bo nie znamy kontekstu. Może to być zarówno „dam” ze zdania: „Jutro dam Ci ten manuskrypt” (czasownik), jak i „dam” ze zdania: „Dam w tamtych czasach nie interesowało właściwie nic poza kaligrafią i pięknymi strojami” (rzeczownik). Widzimy więc, że nawet w tym przypadku znaczenie słowa bez kontekstu nie jest takie znowu oczywiste). Co natomiast w przypadku, kiedy zapis słowa zawiera tylko spółgłoski – w naszym przypadku byłoby to „dm”. Wtedy pole interpretacji znacznie się poszerza – mamy tutaj „dam” (w obu powyższych znaczeniach), ale jeszcze i „dym”, „dom”… Z jednej strony taki język może stać się utrapieniem tych, którym zależy na słownej precyzji (prawnicy, tłumacze przysięgli…), z drugiej – jest bardzo wdzięcznym tworzywem dla tych, którzy kochają zabawy językowe (poeci, lingwiści, tłumacze literatury…)

Teksty tego języka bywają bardzo niejednoznaczne nawet dla jego rodzimych użytkowników.

Ale wracając do alfabetu. Jest piękny.
Przywodzi na myśl czasy beztroskiego dzieciństwa, kiedy najważniejszym zadaniem dnia było wypełnienie zeszytu kolorowymi szlaczkami. Te miłe, łagodne linie…

Lontara, CC

Co ciekawe, lontara jest kolejnym przykładem pisma, w którym materiał pisarski (w tym wypadku liście palmy, z których wykonywane były karty dla manuskryptów) determinował sposób pisania. Prowadzenie linii łagodnymi łukami sprawiało, że podczas pisania nie dochodziło do przerwania włókien liści, zatem karta nie niszczyła się. Stąd łagodne kształty liter tego systemu.

Bardzo, bardzo cieszy fakt, że pismo jest żywe do dnia dzisiejszego (co prawda w ograniczonym zakresie, ale nie jest jeszcze na skraju zagłady). Mimo iż już w czasach holenderskiej kolonizacji tamtych terenów najpopularniejszy stał się alfabet łaciński lontara jest w dalszym ciągu ważnym elementem tamtejszej kultury.
Dawniej używano jej do spisywania dokumentów: kontraktów, umów handlowych, traktatów map i dzienników. Były one pisane jak klasyczne kodeksy, ale na wyspie wykształcił się również specyficzny sposób zapisu na palmowych zwojach, które działały trochę jak magnetofon szpulowy. Zamiast łamać sobie palce, że by to opisać wrzucam fotę – pokaże więcej niż tysiąc słów.

Zwój palmowy z pismem lontara, CC

W dzisiejszych czasach lontara jest używana już tylko w trakcie tradycyjnych ceremonii ślubnych, w publikacjach literatury narodowej oraz prywatnych zapiskach. Osoby władające biegle tym alfabetem nazywane są „palontara”.

Acha i jeszcze jedno – mimo, że lontara to sposób zapisu generalnie od lewej do prawej zdarzał się również zapis bustrofedonem!

RONGORONGO

Co za świetna nazwa! Od razu kojarzy się z plemionami zamieszkującymi małą wysepkę nie do końca wiadomo gdzie. Tutaj jednak wiadomo. Chodzi o Wyspę Wielkanocną. Ale poza tym wiadomo już naprawdę niewiele.


Jak dotąd udało się ustalić, że:
– pisma używano prawdopodobnie do zapisu języka rapanui
– pismo zawiera ponad 600 symboli
– zachowało się 25 artefaktów z napisami wyrytymi tym pismem

A pismo wygląda tak

Rongorongo, CC

Czego nie wiadomo? Nie wiadomo najważniejszego – tzn. nie udało się jeszcze odczytać znalezionych zapisów.

Nikt nie wie, kiedy pismo powstało. Kolonizatorzy, przybyli na Wyspę Wielkanocną z Europy w XVIII wieku, nie odnotowali znajomości pisma wśród miejscowej ludności. Pierwsze tabliczki zawierające teksty wykonane pismem rongorongo zostały odkryte przypadkowo w 1869 r. przez biskupa Tahiti, który otrzymał prezent w postaci ozdobnego sznura nawiniętego na kołowrotek wykonany z jednej z ozdobnych tablic, pokrytych pismem rongorongo. Zaciekawiony biskup wysłał list do miejscowych misjonarzy z prośbą o zgromadzenie jak największej ilości tablic oraz rozpoczął pierwsze próby tłumaczenia. Na wyspie znaleziono jednak tylko kilkanaście przykładów użycia tego sposobu zapisu. Już wtedy nikt nie potrafił ich odczytać. I tak zostało do dziś. Zakłada się, że większość przykładów jego użycia zaginęła. Jest to ogromna strata również dlatego, że pismo rongorongo było jedynym pismem na terenie całej Polinezji.
Jaka szkoda, że Bronisław Malinowski, włócząc się z Witkacym po Antypodach i prowadząc swoje antropologiczne badania w tamtej części świata nie zahaczył o Rapa Nui. Może mielibyśmy swój wkład w historię badań nad tym pismem…

Według ustnej tradycji przekazywanej na Wyspie istniały dwa pisma: powszechne – rongorongo i pismo tau ceremonialne. Sztuka pisania i czytania była zarezerwowana dla specjalnie kształconych pieśniarzy tangata manu o te-rongo-rongo, czyli „ludzi-ptaków znających rongorongo”, i była wielkim przywilejem. Tradycyjna nazwa pisma kohau rongo-rongo oznaczała „łamać włócznie” lub „łamać słowa”, a sam wyraz rongo lub rong w języku polinezyjskim oznacza „słyszeć”, „wysłuchać”.

Rongorongo jest kolejnym pismem, w zapisie którego używany był bustrofedon. Z tym, że był to bustrofedon odwracany, w którym czytanie rozpoczynano od lewego dolnego rogu w kierunku prawego i przy każdym końcu wersu odwracano tabliczkę o 180 stopni i kontynuowano czytanie od lewej do prawej.

Znaki pisma rongorongo są przepiękne. Kojarzą się trochę z pismem Azteków, ale trzeba przyznać, że są jedyne w swoim rodzaju.

Rongorongo, CC

I trzecie pismo…

KRI
a właściwie abugidy kanadyjskie – system pisma stworzony dla zapisu języków autochtonicznych Kanady. Opracowany w latach 40. XIX w. przez Jamesa Evansa, misjonarza rzuconego z Anglii na odległą placówkę w Ontario. Najpierw system został opracowany potrzeby języka kri [który posiada dialekty o wspaniałych nazwach, jak na przykład: kri lasów (Cree Woods), kri równin (Plains Cree), kri łosiów (Moose Cree), kri bagien (Swampy Cree)]. Później przystosowano go również do innych języków plemion rodzimych (inuktitut, siksika, carrier, slavey, chipewyan).

Trzeba pamiętać, że James Evans nie odebrał formalnego wykształcenia z zakresu lingwistyki. Był pasjonatem. Aby stworzyć system zapisu dla Rdzennych plemion Kanady zajął się studiami nad pismem używanym w Indiach Brytyjskich – dokładnie devanagari oraz stenografią.

Rezultat jest genialny w swojej prostocie. Ponieważ język był sylabiczny, znaki odpowiadające spółgłoskom, w celu oznaczenia sylaby były przekształcane zawsze w odpowiedni sposób, zależny od tego, z jaką samogłoską sylaba występowała. Skomplikowane? Nie, jeśli spojrzymy na tabelę.

Kri, CC

Upraszczając, zmiana orientacji danej spółgłoski oznaczała z jaką samogłoską dana spółgłoska występowała. Co za wspaniała ekonomia językowa. Trzeba przyznać, że pismo wygląda też bardzo nowocześnie ze względu na swoją mocną geometryzację.

Trzeba przyznać, że historia narodzin tego pisma mogłaby z powodzeniem stać się kanwą scenariusza niezłego serialu, albo chociaż miniserialu (Netflixsie, do dzieła!) ponieważ po początkowym sukcesie pisma wśród plemion rdzennych mieszkańców, którzy chętnie je przyjmowali, Evans zamarzył o wprowadzeniu tego pisma do druku. I tutaj trafił na mur. Zarówno władze kolonialne w Ameryce, jak również Europejskie uznały, że to niedopuszczalne. Kompania Zatoki Hudsona, czyli prawdziwy monopolista handlowy w tamtych czasach, największa korporacja, obejmująca swoimi wpływami większą część powierzchni Kanady, odmówiła dostarczenia prasy drukarskiej. Zapewne uznając edukację rdzennej ludności za potencjalne ryzyko dla swoich interesów (historia lubi się powtarzać). Evans jednak nie zrażał się tak łatwo i skonstruował swoją prasę.
Dzięki temu pismo kri obecne jest w kulturze Kanady do dnia dzisiejszego.

Jeśli nie czytałaś jeszcze pierwszej części tego artykułu – kliknij poniżej

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments