3 notesy, bez których ani rusz

Nie chodzi o to, że nie wierzę swojej pamięci. Nie. Staram się po prostu być dla niej ludzka. Nie przeciążać. Z tego bierze się moja mała obsesja notowania. Staram się być dobra dla mojego mózgu. Nie ma co forsować osobistego procesora. Jest tylko jeden i musi wystarczyć na całe życie. A umówmy się, na brak danych nie może narzekać.

Kocham notować. W mojej karierze szkolnej, uniwersyteckiej, zawodowej i kaligraficznej stworzyłam już milion systemów notowania najważniejszych rzeczy, przypominania i organizowania swojej pracy.

Po kilku latach łączenia pracy na etacie i prowadzenia pracowni kaligrafii (zlecenia, warsztaty i próby self-improvement) oraz eksperymentów z tym, jak to wszystko ogarnąć, wykrystalizował się system, pomagający mi usystematyzować to, co robię w pracowni. Odkładając na bok wszystkie sprawy administracyjne i finansowe, w których pomaga mi Kalendarz Google i masa różnych arkuszy kalkulacyjnych, zajmę się tutaj najważniejszym, czyli kaligrafią.

Po kilku latach działań doszłam do praktyki, która pozwala ogarnąć projekty w taki sposób, żebym miała dobrą bazę do realizacji zleceń, przygotowywania warsztatów, no i – oczywiście – własnego rozwoju. System jest prosty i opiera się na 3 notesach.

NOTES NUMER 1 – RZECZY, KTÓRE UKRADŁAM

Kocham wertować ten notes. Są tam wszystkie litery, które na tyle przykuły moją uwagę, że postanowiłam je ukraść, tzn. przerysować. Czasem mam tak, że jestem totalnie wypompowana i na kreatywność mnie po prostu nie stać. Wtedy chwytam ołówek, skroluję Insta i kradnę. To bardzo fajne zajęcie, z pozoru bierne, ale tak naprawdę ma bardzo dobry wpływ na nasz warsztat. Im lepiej potrafimy skopiować czyjeś litery, tym lepiej panujemy nad naszą ręką, linią i narzędziem. I do tego jest to naprawdę dobry sposób na relaks. Notuję sobie zawsze od kogo ukradzione i wertując notes jakiś czas później mam przy okazji świetne podpowiadajki na czyj profil zajrzeć i zrobić sobie update.
Litery zostają w notesie i mają czysto inspiracyjną funkcję.

NOTES NUMER 2 – RZECZY, NA KTÓRE CHCĘ ZNALEŹĆ CZAS

Czyli tak naprawdę wszystkie pomysły, które gdzieś na szybko przychodzą mi głowy. W tym notesie jest totalny bigos: szkice, hasła, bardziej rozbudowane opisy projektów. Każdy projekt ma swoją stronę, albo dwie. Zostawiam sobie miejsce na dopracowanie go później.

NOTES NUMER 3 – LAYOUTY

Od jakiegoś czasu mam bzika na punkcie kompozycji. To chyba od patrzenia na prace Johna Stevensa. Jest mistrzem. Jego prace są kopalnią dobrych pomysłów. W zeszycie do layoutów zbieram pomysły na to jak zaaranżować stronę w taki sposób, by poszczególne elementy budziły określone emocje. Możnaby pomyśleć, że ten notes jest trochę na wyrost i niepotrzebny, że przecież mam notes nr 1. Ale nie, w notesie numer 1 stawiam na detale. W layoutach patrzę na wszystko z większej odległości, zwracam uwagę przede wszystkim na układ. To z jakich liter zbudowane są poszczególne partie pracy, jakie kroje zostaną użyte ma tutaj znaczenie drugorzędne i pozostaje niedoprecyzowane. W tym zeszycie notuję cudze pomysły, ale także swoje. Do wykorzystania. Na przyszłość.

System rodził się powoli i miałam takie momenty, że prowadziłam naraz nawet 6-7 notesów. Teraz już wiem, że to przesada. Teraz wystarczają mi te trzy.

To te, których obecnie używam. Wiem już, że kiedy dojdę w nich do ostatniej strony przejdę na tryb używania wkładów do Travelersa, albo Voyagera. Ten sam format, lekkie, można zawsze mieć przy sobie. A po zapisaniu wystarczy je poopisywać, ponumerować i znaleźć na nie jakieś przytulne pudełko. I wracać sobie do nich w dowolnym momencie.

Taki mam plan.

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments